2$ Śladami Czerwieni
Wyłapywanie błędów, zaraz po napisaniu jakiegoś tekstu to dla mnie katorga, dlatego zwykle wolę odczekać jakiś tydzień. Później jednak okazuje się, że i tak przeoczyłam ich naprawdę sporo. Moim ulubionym w tym opowiadaniu jest tekst z 1 rozdziału, gdy piękna blondynka podchodzi i mówi do Tomka: “Hej kociaku chcesz się zabawić?”, przez literówkę brzmiało to tak “Hej kociaku chcesz się zbawić?” Niby też jakiś tam tekst na podryw jest. Szkoda tylko, że brzmi bardziej, jak tekst księdza do młodych ministrantów. Uwierzcie nie ma nic bardziej żałosnego, a zarazem śmiesznego, gdy podrywa was ksiądz TvT.
Czerwone włosy Tomka
Wczoraj wieczorem znaleziono ciało 25-letniego mężczyzny. Jak na razie policja ustaliła, że nazywał się Bartosz Jelecki... Ciało mężczyzny zostało znalezione przez dwójkę nastolatków przechodzących niedaleko miejsca zbrodni… Czy było to morderstwo? … Wiadomo, że ofiara zginęła przez postrzał z broni palnej. Nie wiadomo kto zabił ofiarę… Dowody wskazują, że mogły być to porachunki jakiegoś gangu…
KLIK
Tomek wyłączył jednym kliknięciem telewizor poprzez panel tabletu. Nie mógł już dłużej oglądać lokalnych wiadomości. Były dla niego tylko stekiem bzdur wyssanym z palca.
- Gangu. Większej bzdury nie słyszałem. Czego to ta banda debili nie wymyśli, żeby wzbudzić zainteresowanie ludzi. - kręcił głową ze zrezygnowaniem. - Gangi w tym zapyziałej mieścinie? Co oni myślą, że to Ameryka jest, albo jakieś wielkie miasto. Żałosne… - prychnął rozbawiony.
Od miesiąca ludzie mówili tylko o tych gangach. Na mieście, w telewizji, nic tylko ten sam temat GANG. No przecież od tego kurwicy można było dostać. Rzekomo mieli tu przyjechać, by załatwić jakieś szemrane interesy, ale on w to nie wierzył. Według Tomka była to jakaś głupia historyjka wymyślona przez gimnazjalistów, czy jakiś innych ludzi, którzy nie mając co robić, postanowili sobie wymyślić jakiś nowy news, by ich nudne miasto mogło czymś żyć.
Spojrzał na zegarek wyświetlony na ekranie tabletu. Dochodziła dwudziesta, co oznaczało, że najwyższa pora, by zacząć się szykować do dzisiejszej imprezy z kumplami. Odblokował jeszcze tylko palcem wskazującym zablokowane urządzenie, którym mógł sterować wszystkimi urządzeniami w ich rodzinnej willi — a raczej pałacyku — i włączył ulubioną muzykę, która rozniosła się po całym jego pokoju z dużych głośników przy telewizorze. Tanecznym krokiem ruszył do swojej łazienki, pozbywając się zbędnej odzieży, którą wrzucił do kosza na pranie. Nie miał dzisiaj wiele czasu, więc nawet nie patrzył na wielką wannę z hydromasażem, tylko ruszył pod oszklony prysznic.
Ciepły strumień wody masował jego napięte mięśnie i rozgrzewał jego blade ciało, które zaczynało przybierać rumianego koloru przy spotkaniu z małymi, ciepłymi kropelkami. Stał chwilę, nucąc piosenkę, która dolatywała z sąsiedniego pomieszczenia. Cieszył się tą chwilą relaksu. Nabrał ulubionego żelu i powolnymi ruchami masował całe swoje mokre ciało, stopniowo schodząc coraz niżej. Gdy doszedł do pośladków, pokręcił głową i parsknął cicho, gdy poczuł, jak bardzo są gładkie, pomimo tego, że feralny incydent z tatuażem miał miejsce kilka miesięcy temu.
- Prawdziwi przyjaciele — pomyślał. - Ta… Nie pozwolą ci robić głupich rzeczy… Samemu. I nagrają każdą twoją głupotę, żeby mieć z ciebie polewkę do końca życia. - Zaśmiał się na wspomnienie, filmiku, który nagrali tamtego feralnego dnia. No cóż, musiał przyznać, że stratą, by było nie uwiecznić tego momentu.
Wyszedł, owijając się ręcznikiem, gdy skończył wcześniejszą czynność. Wysuszył całe ciało oraz czerwone włosy, które na koniec jeszcze szybko ułożył w modną fryzurę. Obejrzał się jeszcze krytycznie w lustrze, stwierdzając, że powinien za niedługo wybrać się do swojego fryzjera. Krócej przycięte boki zaczynały powoli zarastać, chociaż nie wyglądały jeszcze jakoś bardzo źle, wolał nie zwlekać z ich przycięciem. Przejechał jeszcze tylko po gładkich policzkach, które golił dzisiaj rano i ruszył do swojej garderoby, gdzie miał już przyszykowane seksowne wdzianko na dzisiejszą noc. Postawił dzisiaj na ciemne kolory, w których zawsze wyglądał hot i podkreślał jego jasną karnację.
Wychodząc, wziął tylko telefon, którym zazwyczaj płacił i ruszył do wyjścia. Minął po drodze kilka sprzątaczek i Sebastiana, który był ich kamerdynerem. Mężczyzna miał jakieś pięćdziesiąt lat i znał się bardzo dobrze z jego ojcem. Poza tym był zawsze bardzo uprzejmy i nigdy nie wtykał nosa w nie swoje sprawy — nie to, co te baby, sprzątaczki. One zawsze wszystko chciały wiedzieć, by mieć potem, o czym plotkować w domach. Dodatkowo lubił bardzo Sebastiana, bo ten od najmłodszych lat krył go przed ojcem, gdy coś przeskrobał oraz zawsze przy nim był — w sumie odkąd sięgał pamięcią, mógł na niego liczyć. Można powiedzieć, że był dla niego drugim ojcem lub jego zastępstwem, gdy ten wyjeżdżał.
Kamerdyner doprowadził go pod same drzwi, życząc przy tym udanego wieczoru, a raczej nocy, po czym oddelegował się do swojej sypialni, ponieważ skończył już wszystkie przygotowania do jutrzejszego dnia. Tomek zaś wsiadł do samochodu, który miał go zawieźć do nocnego klubu, w którym był umówiony ze znajomymi. Kierowcą czarnego samochodu był ich szofer czy też szoferka Krystyna. Zdrowo walnięta babka. Dlatego właśnie nią lubił.
Jeździła jak prawdziwy kierowca rajdowy, w sumie to chyba nawet nim była. Powiedziała kiedyś Tomkowi — przy jednej z ich rozmów, że testowała samochody od znanych producentów, zwiedzając przy tym trochę świata. Jednak kiedy urodziły się jej bliźniaczki, rzuciła poprzednią pracę, nie chcąc zostawiać na dłużej, niż było to konieczne, swoich kruszyn z nieodpowiedzialnym ojcem. Jednak, gdy dziewczynki podrosły i poszły do żłobka, szybko zaczęła szukać jakiejś pracy, bo nie mogła wytrzymać nudy i monotonii w domu i tak oto trafiła tutaj, jakieś pięć czy nawet sześć lat temu.
Przy Panu Zbigniewie — ojcu Tomka — była spokojnym kierowcą, bo wiedziała, że biedak ma słabe serce i nie lubi szybkich przejażdżek, syn jednak je uwielbiałam. Szaleli już nie raz po szosach, gdy im się nudziło. Można nawet powiedzieć, że to ona nauczyła go prowadzić samochód, za co był jej bardzo wdzięczny.
Pod klub podjechali bardzo szybko, czyli tak jak na Krystynę przystało. Było jakoś po dwudziestej pierwszej, a kolejka pod Exclusive miała chyba z dziesięć metrów. Pożegnał się szybko z kobietą, mówiąc jej jeszcze, że ma już wolne i nie będzie musiała po niego przyjeżdżać, więc może spokojnie wracać, bo on dzisiaj zostanie na noc w swoim mieszkaniu.
Przywitał się z łysym bramkarzem, którego bardzo dobrze znał i wszedł do klubu bez zbędnego czekania w kolejce. Bycie stałym bywalcem i posiadanie znajomości z właścicielem klubu, który był jego dobrym znajomym, miało wiele plusów. Uśmiechnął się, widząc zazdrosne miny innych klientów.
Klimat tego miejsca był nie do opisania. Od razu po wejściu uderzyła klubowa muzyka i widok dobrze bawiących się ludzi. Granatowo-czarne wnętrze z dodatkami srebra zachęcało do dalszej wędrówki w głąb pomieszczenia. W lożach dla VIP-ów były czarne, wygodne sofy i fotele, które tylko prosiły się, aby na nich usiąść. Podszedł do kumpli, którzy już pili rozmawiając o czymś zawzięcie przy zarezerwowanym dla nich miejscu.
-… no mówię ci, że to na bank były porachunki gangu! - Mówił niski chłopak o imieniu Michał, poprawiając nerwowo swoją długą, czarną grzywkę.
- Co tam chłopaki? O czym gadacie?
- O Tomek! Siadaj! – zawołał rozbawiony Błażej. - Miki mówi, że tego chłopaka zabili ludzie z jakiegoś gangu — mówił, chichocząc co chwilę, widocznie był już lekko wstawiony.
Słysząc to, również się roześmiał. Rozsiadł się między chłopakami, klepiąc rozbawiony Michała po udzie.
- Miki, co ty?! Za dużo amerykańskich filmów się naoglądałeś. Przecież to jest głupota wciskana ludziom przez naszych równie głupich dziennikarzy. - Dalej się śmiał z przyjaciela.
Nie musieli się przekrzykiwać, w lożach muzyka jedynie cicho dudniła, nie to, co na pakiecie. Tam niemal rozwalało bębenki, co zresztą nikomu nie przeszkadzało.
-To nie prawda! Jeszcze zobaczycie! W tym mieście też są gangi, a przynajmniej ten jeden, który kropnął tego gościa.
- Tak, tak… Tak samo, jak UFO, które widziałeś w zeszłym roku — powiedział szatyn, patrząc się pobłażliwie na przyjaciela.
-To naprawdę byli kosmici! Widziałem ich! - mówił zawzięcie Michał, gestykulując przy tym rękami.
Biedakowi wydawało się, że widział statek kosmiczny podczas jednej ze swoich wypraw astronomicznych, które były organizowane przez jego kółko studenckie. Gdy opowiedział o swoim interesującym spotkaniu siedzącym teraz obok niego chłopakom, ci wybuchli śmiechem i żartowali z niego podobnie jak teraz.
- Jeżeli kiedykolwiek spotkam jakiegoś gangstera w tym naszym zadupiu, to uwierzę w UFO i przyznam ci rację. Padnę wtedy na kolana i oficjalne cię przeproszę, bijąc ci jednocześnie pokłony.
- Ja też — wybełkotał Błażej, rechocząc co chwilę.
- Jeszcze zobaczycie! Będziecie mi bić te pokłony.
- Tak, tak – powiedzieli naraz z brązowookim, kończąc tym samym temat gangów i UFO.
Pili i rozmawiali, bawiąc się przy tym nieziemsko. Znał tych dwóch wariatów już jakieś dwadzieścia lat. Chodzili razem do przedszkola, gdzie się poznali. Tomek pamiętał, że nieźle się wtedy potłukli o jakąś zabawkę — już nawet nie kojarzył, co to było. Przedszkolanka nawet wezwała ich rodziców na pogadankę. Michał się wtedy strasznie rozpłakał — zawsze była z niego straszna beksa. Widząc jego zapłakaną i zasmarkaną buzię zrobiło się im strasznie głupio, dlatego przeprosili go i oddali mu tę zabawkę, po czym mocno go na raz przytulili. Od tamtej chwili zawsze trzymali się razem. Kończyli te same szkoły, będąc zawsze razem w jednej klasie. Dopiero studia zmieniły tę rutynę, ponieważ każdy wybrał inny kierunek, jednak to niczego nie zmieniło w ich znajomości. Dalej imprezowali i mieli równie dobry kontakt, co przed zaczęciem wyższej szkoły.
- Dobra chłopaki, czas na łowy. – powiedział to, patrząc się wprost na piękną brunetkę, która kusiła go swoim gibkim ciałem.
- Tomek przeleciałeś już chyba wszystkie laski, jakie są w tym mieście. Za niedługo nie będziesz miał już kogo wyrywać i zostaną ci sami faceci.- Powiedział to Michał z wielkim bananem na twarzy.
Czerwonowłosy na to stwierdzenie tylko się zaśmiałem. Było to chyba oczywiste, że po tylu latach znajomości, ci dwaj debile znali go, jak nikt inny. Dobrze wiedzieli, że ma ważną zasadę, której zawsze przestrzegał. Brzmiała ona „Nigdy nie sypiaj z tą samą laską drugi raz”. Jak na razie nie złamał swojej życiowej zasady i to właśnie dlatego Miki wyskoczył z tym głupim tekstem.
Zaliczył już chyba wszystkie ładne dupy z tego miasta i jego okolic. Słodka brunetka, która jeszcze dziś miała być jego, zalicza się do gatunku wymarłego w tym mieście, czyli Tomonieruchus. Pewnie kruszyna była tylko przejazdem, bo nigdy jej tutaj wcześniej nie widział.
Wracając do wypowiedzi geniusza Michała, nigdy nie miał nic do gejów i nie, nie chodziło tu teraz o tekst, typowych dresów brzmiący: Ja do pedałów nie mam nic. Nawet szacunku. Naprawdę zawsze uważał się za kogoś, kto nie wpierdala się w sprawy drugiego człowieka. No bo dlaczego miałby się wpychać z butami komuś do łóżka. Nie obchodziło go kto co lubi.
W sumie to mógłby nawet kiedyś spróbować, bo niby dlaczego by nie? Miał już naprawdę ograniczony wybór w płci pięknej, a przecież nie zniży standardów i nie porzuci swojej żelaznej zasady co do seksualnych partnerek tylko dlatego, że ilość potencjalnych zdobyczy zaczęła się kończyć. Dodatkowo może taka odskocznia, przerwałaby tę nieprzyjemną rutynę i dodała trochę smaczku i erotyzmu.
W czasie kiedy Tomek pogrążył się w swoich rozterkach, jego jakże cudowni przyjaciele zaczęli się o coś sprzeczać. Przysłuchiwał się wymianie zdań tych dwóch zalanych kretynów, co była naprawdę zabawne. Z ich trójki to on chyba miał najmocniejszą głowę.
Znudzony ich bezsensowną kłótnią, postanowił nie tracić czasu i przejść w tryb nocnego łowcy, dlatego pożegnał się z chłopakami i udał się w kierunku baru.
Nie zdziwił go fakt, że przy jego krótkiej wycieczce, której celem był bar, ocierały się o niego nie tylko piękne kobiety, ale i mężczyźni. Kusili swoimi ruchami, które zapraszały nie tylko do tańca. Po jakże przyjemnej wędrówce zamówił u barmana coś mocniejszego. Ponownie zaczął się zastanawiać, czy nie zacząć zaliczać także przedstawicieli tej brzydkiej płci. W końcu seks to seks. Nie ważne z kim grunt, żeby było przyjemnie. Zresztą musiał przyznać, że niektóre kąski były całkiem apetyczne i może nawet kiedyś się skusi na drobną degustację. Jednak nie dziś. Dzisiaj miał już plan co do pewnej piękności.
Siedząc przy barze, rozejrzał się, szukając pięknej brunetki, która przykuwała spojrzenia wszystkich samców w tym lokalu. Jego zdobycz na dzisiejszy wieczór. Nie musiał szukać długo, sama do niego przyszła kręcąc przy tym seksownie biodrami, zwracając na siebie nie tylko jego uwagę. Usiadła koło niego.
- Hej przystojniaku, zamówisz mi coś? - mówiąc to, uśmiechnęła się zalotnie, nachylając się w jego stronę, dzięki czemu miał całkiem niezły widok na jej głęboki dekolt.
Nie mógł nie wyczuć lekkiego zdenerwowania w jej głosie. Nie był pewien, czym jest spowodowany - zresztą nawet nie chciał wiedzieć. Nie jego sprawa. Postanowił nią jedynie trochę rozluźnić, a odrobina — taka większa odrobina — alkoholu była wręcz zalecana.
-Dla ciebie kotku wszystko — powiedział zmysłowym głosem, po czym zamówił coś dla niej.
Kilka shotów sprawnie rozluźniło jego towarzyszkę, dlatego postanowił zaprosić nią do tańca. Ocierała się o niego i kusiła go coraz bardziej, zmysłowo przejmując inicjatywę. Bardzo mu się to podobało, jednak jego głowę dalej zajmowała jedna myśl.
- Może pora serio zacząć myśleć nad swoją seksualnością i przerzucić się na facetów albo zostać chociaż bi. Ciekawe jak to jest być z facetem…? - Rozmyślał, nie zaprzestając erotycznej gry ich ciał.
- Może pójdziemy w bardziej ustronne miejsce? - padło pytanie z tych słodkich usteczek, o które otarł się swoimi już kilka razy. Słowa wyrwały go z ciemnej dziury, zwanej jego umysłem. - Złapana na haczyk. Chociaż lepszym określeniem byłoby, że sama wpadła w jego sidła.
Dziewczyna naprawdę mu się podobała. Wiedziała, czego chce i nie miała żadnych oporów, by po to sięgnąć. Może nawet dla niej złamie życiową zasadę i porzucę homo-myśli, które tak często nawiedzają jego biedną głowę.
Nie odpowiedział jej werbalnie, tylko przyciągnął do głębokiego pocałunku, który oddała równie żarliwe co on. Uśmiechnął się chytrze, czego ona nawet nie zauważyła i splótł ich palce ze sobą. Prowadził piękność w kierunku wyjścia, przeciskając się przez zatłoczony parkiet. Zapowiadała się dla niego ciekawa noc, a zostało jej już tak niewiele, więc po co miał marnować ich cenny czas.
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, "gatunek tomonieruchus" rozbawił mni, ale mam wrażenie że jakis facet upatrzy sobie Tomka jako swoją zdobycz...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza